Aleksandra Aleksandra
537
BLOG

Razem czy osobno? Czyli kogo wyłączyć z dyskursu?

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 1

Większość wpisów dotyczy wczorajszego Marszu Niepodległości i "rozrób", które mu towarzyszyły. Kto zaczął? Kto skończył? To, że "zadymy" nie są czymś dobrym to wszyscy wiedzą, że w Święto Niepodległości tym bardziej są żenujące to też. Że policja lubi czasem prowokować i czasem (często?) traci kontrolę nad tym, co robi i pałuje kogo popadnie? To już nie wszyscy przyjmują do wiadomości, ale nie o tym chcę pisać.

Wczoraj byłam w Warszawie, ale nie na żadnym z marszów, jedynie na Dworcu Centralnym widziałam  mnóstwo policji w strojach, których nie powstydziłyby się siły Imperium z Gwiezdnych Wojen, a także młodych (czasem nieco starszych) ludzi z szalikami z napisem "Polska" i flagami polskimi.  O tym też nie będę pisać.

Pisać chcę o potrzebie jedności, przynajmniej okazywanej w ważne święta państwowe. Norman Davies w jednym z wywiadów powiedział, że w Wielkiej Brytanii to jest tak, że w czasie uroczystości najpierw wieniec składa królowa, a później równocześnie w jednym rzędzie premier i lider opozycji. U nas to ideał niedościgły, bo nie mamy królowej (ani króla), a prezydent to nie to samo, bo pochodzi z nominacji partyjnej i wybierany jest wg sympatii partyjnych (nie mówię tylko o Komorowskim, mówię o KAŻDYM prezydencie, bo wybór prezydenta z założenia jest partyjny). Poza tym mamy nie tylko szefa rządu i lidera opozycji. Opozycja to PiS, ale też Palikot i SLD, trudno więc mówić o niej, jako całości, choć oczywiście można wyobrazić sobie kilku liderów składających wieńce równocześnie.

Prezydent Komorowski zaprosił wszystkich do wspólnego marszy, ale już na etapie spotkań organizacyjnych pominął kombatantów z NSZ. Jaka więc jest wiarygodność idei wspólnego marszu?

Prawdziwa jedność to akceptacja różnorodności. Niby rozumieją to wszyscy. Tyle, że jedni akceptują tę różnorodność jako "od Parandowskiej do, powiedzmy, Lisa" (była taka podobna wypowiedź, ale nie pamiętam kogo obok Parandowskiej wymieniano, może ktoś z Czytelników pomoże), a inni do Kaczyńskiego do Rydzyka (z ewentualnymi przystawkami). Jedni i drudzy próbują delegitymizować legalnie działające instytucje i ugrupowania. Nie jest moim celem wskazywanie tego, kto jest bardziej winiem. Czy ci, co demokratycznie wybranych przedstawicieli organów władzy nazywają zdrajcami, nie przedstawiając przy tym dowodów na zdradę stanu czy ci, którzy pragną blokować Marsz Niepodległości, bo organizują je ugrupowania mające inne poglądy niż mainstream? Zaraz pada argument, że ugrupowania nawiązujące do przedwojennej endecji to ugrupowania faszystowskie, a takowe powinny być wyłączone z dyskursu społecznego. Od razu zaznaczam: nie podzielam większości poglądów endecji, nie zgadzam się z ideą państwa przede wszystkim narodowego, bardzo niepokoi mnie tradycyjna prorosyjskość wielu endeków, a także związki starszych działaczy z organizacjami typu PRON (kto pamięta?). Nie w tym jednak rzecz. Prezentowane ugrupowania działają legalnie. Nie pragną realizować swych celów przy użyciu siły, nie nawołują do fizycznego rozprawienia się z poszczególnymi osobami lub grupami osób. Przynajmniej żadna z tych organizacji nie ma tego w programie. Jeśli pojawia się propaganda nienawiści - są do tego odpowiednie instrumenty prawne, ale fakt takiej propagandy musi być udowodniony. Nie może być tak, jak wczoraj pewna pani (chyba była to Kolarska-Bobińska, ale głowy nie dam)  mówiła o hasłach antysemickich, których wprawdzie nie dostrzegła, ale stwierdziła, że "na pewno się pojawią".

Z dyskursu społecznego nie można też wyłączać drugiej strony: osób, które twierdzą, że patriotyzm to przede wszystkim budowanie autostrad i działania sprawiające, że Polskę chwalą za granicą i nie zarzucają jej "zaściankowości" czy co gorsza "nacjonalizmu". Z nimi też się nie zgadzam, ale uznanie ich za "zdrajców" nic nie da. Jeśli nie kwestionują państwowości Polskiej jako takiej nie można ich usuwać poza nawias społeczeństwa, co nie znaczy, że nie należy wskazywać słabych punktów ich rozumowania

 

 

 

 

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka