Aleksandra Aleksandra
494
BLOG

Pan Prezydent czyli smutny brak logiki

Aleksandra Aleksandra Polityka Obserwuj notkę 2

Poprzednio pisałam o smutnej logice, która stawia przeciwko sobie dwie postsolidarnościowe partie: PO i PiS. To czego jesteśmy teraz świadkami to już nie logika tylko kompletny jej brak. Po pewnym okresie milcznia Pan Prezydent Komorowski postanowił wyjaśnić motywy, które nim kierowały gdy zapraszał Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. O wypowiedzi Komorowskiego można przeczytać tutaj: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Ostra-odpowiedz-Komorowskiego-na-slowa-Kaczynskiego-pojednanie-kwestia-proszkow,wid,12943980,wiadomosc.html

Do tej pory sporo osób myślało, że Komorowski po prostu zaliczył "wpadkę". Ktoś z Kacelarii rzucił hasło by zaprosić wszystkich prezydentów, więc zaproszono wszystkich, a później nie wypadało tego odkręcać. Jednakże po odpowiedzi na zarzuty Jarosława Kaczyńkiego, iż zaproszenie takie ma być sygnałem dla sądów by te nie skazywały Generała, nie można już mieć takich złudzeń.

Przyjrzyjmy się kilku fragmentom wypowiedzi Pana Prezydanta. Najpierw zapewnienie, że sądy są niezawisłe, że mimo zaproszenia, opinia Prezydenta o Generale nie zmieniła się itp. No cóż, skłonna jestem wierzyć, że Pan Prezydent nie ingeruje ani pośrednio, ani tym bardziej bezpośrednio w pracę sądu. Po co miałby to robić, skoro dysponuje najważniejszym instrumentem - prawem łaski. Zawsze może ułaskawić, a ułaskawienie obejmować może nie tylko nie wykonywanie kary (z czym bym się zgodziła ze względów humanitarnych), ale też zatarcie skazania. Popularności nie straci, bo skoro, jak Pan Prezydent twierdzi, 54% poparło zaproszenie, to ułaskawienie powinno poprzeć jeszcze więcej osób.

Po wyjaśnieniu, że nie jest przełożonym sądów, przeszedł Pan Prezydent do wspomnień osobistych. Opisał jak to był internowany, podczas gdy Kaczyński nie był. Wpisuje się to w pewien nurt propagandowy. Wielu dawnych opozycjonistów postanowiło "bratać się" z dawnymi przedstawicielami aparatu ucisku PRL. Nie wiem czym to jest spowodowane. Bratanie się niegdysiejszych wrogów jest tradycją starą i nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że nie próbuje się przy tym dyskredytować osób, które do takiego bratania się mają stosunek chłodniejszy. A Komorowski właśnie to robi. Stwierdza:

"Być może część tego wściekłego ataku na mnie to po prostu przejaw jakiegoś kompleksu tych, którzy albo czmychnęli za granicę w okresie stanu wojennego i stamtąd byli bohaterami zza płota, albo tych, którzy nigdy nie zaryzykowali niczego i stan wojenny przeczekali spokojnie mocząc nogi w miednicy z ciepłą wodą"

W tym momence próbuje odebrać głos tym wszystkim, których czy to dzięki szczęściu czy może nawet faktycznie mniejszej aktywności (choćby z uwagi na inne obowiązki) represje ominęły. W każdym narodzie jest tak, że aktywnie walczymniejszość, a większość nie bierze bezpośredniego udziału w walce, co nie znaczy, że nie ma prawa do głoszenia własnych opinii. Tymczasem Komorowski, szermierz zgody narodowej próbuje to prawo tej większości odebrać. A Kaczyńskiemu zarzuca "dzielenie społeczeństwa".

Dalej Komorowski tłumaczy różnice między dwoma największymi jego zdaniem symbolami podziałów:

"Różnica między tymi dwoma postaciami między innymi polega na tym, że generał Jaruzelski zaproszenie przyjął, a Jarosław Kaczyński z góry zapowiedział, że nie zamierza uczestniczyć w żadnych wspólnych działaniach na rzecz zwiększenia zasobu wiedzy przydatnego współczesnemu państwu polskiemu w zakresie oceny relacji polsko-rosyjskich."

Całkowicie pomija fakt, że współczesny konflikt między PO i PiS to konflikt między dwoma partiami, które mogą mieć inne wizje Polski i stylu rządzenia, ale obie sąza Polską niepodległą i obie akceptują porządek demokratyczny. Jaruzelski był natomiast zwolennikiem podległości ZSRS, tłumił przejawy niezależnośći i rzecz jasna odrzucał wszelkie próby demokratyzacji, nawet gdy w ZSRS od dawna była już pieriestrojka. Później wprawdzie "podzielił się" władzą, a następnie ją całkowicie oddał, ale podzielenie się władzą nastąpiło w momencie totalnego krachu gospodarczego, a oddanie miało miejsce już po "Jesieni Ludów". Generał najwyraźniej nie chciał podzielić losu "Słońca Karpat".

Dalej Pan Prezydent zauważa filozoficznie:

"Zawsze dla mnie[Jaruzelski]był postacią tragiczną ze względu na uwikłania w bardzo bolesną i trudną historię. Ale trzeba zawsze sobie zadać pytanie: "Gdzie jest w polityce miejsce na chrześcijańskie podejście do drugiego człowieka, zdolność wybaczenia, zdolność miłosierdzia"

Może i był postacią tragiczną. Większość (może nawet wszycy) zbrodniarze to postacie tragiczne. Czyż nie tragiczny był Hitler, zwłaszcza gdy otoczony w bunkrze widział jak świat który stworzył ginie? Czy nie tragiczny był Stalin widząc jak nikomu nie może ufać, nawet najbliższym współpracownikom? Czy nie tragiczną postacią jest zwykły rzezimieszek, który nie ma szans na normalną pracą, a jedyną rzecz, którą umie to rabować, włamywać się. Trafia do więzienia, wychodzi i robi to samo. Ale czy tragizm tych postaci zmienia cokolwiek w znaczeniu ich winy? Nie sądzę. Obawiam się jednak, że Komorowski może okazać się tragicznym prezydentem.

Na koniec Komorowski przypomina o liście biskupów polskich do biskupów niemieckich, zawierającym słynne słowa "przebaczamy i prosimy o przebacznie". I znów porównanie nietrafione. Biskupi polscy wystosowali list do BISKUPÓW niemieckich, a pośrednio do NARODU niemieckiego w imieniu narodu polskiego. Nie wysłali natomiast listu do byłych funkcjonariuszy NSDAP czy Gestapo, czyli osób bezpośrednio za zbrodnie odpowiedzialnych. Winą narodu mogło być niedostateczne przeciwstawianie się złu, bierność, a nawet poparcie dla władzy popełniającej zbrodnie, ale jest to wina moralna, a nie w sensie prawnym. Tymczasem przeciw Jaruzelskiemu (właśnie jemu, a nie jakiemuś szeregowemu członkowi PZPR) toczą się dwa postępowania karne. Proces się przewleka, bo to jedyna taktyka obrony kogoś, kto uznaje prawdopodobieństwo zostania skazanym za zbyt duże. Gdyby Generał był niewinny, starałby się by proces skończył się jak najszybciej.

Jak widać logiki nie ma tu żadnej.

 

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka